Samochód z Niemiec

Kilka miesięcy temu szwagier postanowił, że już czas zakupić nowy samochód i żebym pomógł mi takowy wybrać. Passat, którym jeździł 8 lat zaczął już niestety gnić i psuć się coraz częściej. Było to bardzo solidne auto i szwagier był wyraźnie wzruszony, że będzie musiał go oddać na złom. Jednakże wszystko w życiu przemija i postanowiłem go pocieszyć, że na pewno szybko zżyje się z nową furą, którą przywiezie z zagranicy. Postanowiliśmy, że skoro poprzedni VW się sprawdził i niemiecka technologia nie zawiodła, to po raz kolejny można jej zaufać i udać się za granicę do naszego sąsiada. Szwagier powtarzał mi cały czas, że nie zna zbyt dobrze języka i czy poradzę sobie w razie czego, gdy nie będzie wiedział jak jest po niemiecku jakieś słowo. Z racji, że miałem ten język w szkole i uczyłem się go kilka lat, nie miałem problemu z podstawową komunikacją i uspokoiłem go szybko, że na pewno się dogadamy i będzie zadowolony. Po dwunastu godzinach podróży zajechaliśmy do Dortmundu w Westfalii, czyli prawie na sam koniec Niemiec. Z racji, że była 4 nad ranem postanowiliśmy się przespać w jednym z tanich moteli, napić jakiegoś piwa w nagrodę za szczęśliwą drogę i rano udać się do Niemca. Tak też zrobiliśmy na drugi dzień i przywitał nas roześmiany staruszek, któremu dobrze patrzyło z oczu. Wiedział, że przyjedziemy z Polski i fatygujemy się tak daleko i przywitał nas ciastkami oraz niemiecką wódką, którą kazał nam zabrać ze sobą i opić nowy zakup, gdy zajedziemy już na miejsce. Było to bardzo miłe z jego strony i na samym starcie zdobył u nas dużego plusa. Postanowiliśmy odbyć z nim od razu przejażdżkę po jego okolicy i sprawdzić, jak nowy Golf będzie sobie radził. Prowadziło się go lepiej, niż opowiadał mi znajomy z pracy i już po 3 minutach jazdy byłem pewien, że weźmiemy ten samochód i wrócimy z nim do Polski. Postanowiliśmy się jednak trochę potargować i jak to Polacy urwać kilkaset złotych. Właściciel był na to przygotowany i udało się zejść z ceny o prawie 500 euro. Podaliśmy sobie dłonie, spisaliśmy umowę i nadszedł czas, by ruszać w drogę powrotną. Właściciel dostał od nas mały podarunek, w postaci 4 polskich piw i także ucieszył się z naszego małego gestu. Na odchodne szedł za nami do granicy jego działki i machał do czasu, aż w końcu zniknął w lusterku naszego samochodu, a my udaliśmy się jeszcze na obiad. Dortmund bardzo nam się spodobał i kojarzyliśmy już to miasto z racji drużyny piłkarskiej, która jest bardzo popularna na całym świecie i grają tam nawet Polacy. Postanowiliśmy więc, że skoro udało się nam utargować 500 euro, to chociaż część z tego wydamy i odwiedzimy stadion piłkarski, oraz zjemy dwudaniowy obiad. Było to bardzo ważne, gdyż wracaliśmy znów nocą i energia na powrót była nam bardzo potrzebna. Stadion okazał się przepiękny i zaskoczył nas bardziej, niż na zdjęciach. Pobyliśmy tam godzinę i zrobiliśmy sporo zdjęć. Później nadszedł już czas by wracać i przetestować naszego Golfa na niemieckiej autostradzie. Spisał się bardzo dobrze, a my wróciliśmy cało.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here