Wieczór kawalerski

Na kilka tygodni przed ślubem, dobrzy znajomi starają się zorganizować panu młodemu wieczór kawalerski. W zależności od tego jakie towarzystwo posiadamy i czym się w życiu zajmujemy, może on mieć różne twarze. Młodsze osoby starają się więc mocno wyszumieć i iść na imprezę życia, oraz wypić bardzo dużo alkoholu. Zarywają całą noc i bardzo popularna jest wtedy wizyta w kilku klubach w dużym mieście. Starsze, bądź też bardziej dojrzałe mentalnie osoby, wybierają bardzo często domówki i bardziej spokojne imprezy w wąskim i zaufanym gronie. Taką imprezę zorganizowaliśmy naszemu dobremu znajomemu Michałowi. Z racji, że mieszkamy w górskich okolicach, z wynajęciem domku z drewna w pięknej scenerii problemów nie było. Postawiliśmy na elegancką chatkę z kominkiem, w której to na ścianie wisiał ogromny telewizor o rozmiarze chyba 60 cali. Domek był piętrowy i na górze były łóżka, na które mogli się udać Ci, których wieczór najszybciej zmęczył. Kawalerski zaczął się już w piątek i tego dnia bardzo dużo osób było zmęczonych po całym tygodniu pracy. Postanowiliśmy więc, że w piątek napijemy się grzecznie po 2 piwa i pójdziemy wszyscy spać na górę, a właściwa impreza zacznie się rozkręcać w sobotę i w niedzielę i wtedy damy bardziej czadu. Tak też się stało i w piątek wszyscy padli na twarze bardzo szybko. Wszystko ma swoje plusy i minusy i plusem tego było z pewnością to, że w sobotę wszyscy wstali już o 7 rano mocno wypoczęci i chętni na zabawę. Starym zwyczajem wzięliśmy do domku karty, gdyż jesteśmy pokoleniem urodzonym w latach 80 i nie jest nam obce zabijanie czasu w ten sposób. W czasach naszej młodości grało się w karty bardzo często i spędzało więcej wolnego czasu ze znajomymi. Wszyscy potrafili więc grać w co najmniej kilka gier i nie musieliśmy nikogo uczyć. Przyszły pan młody trzymał przez całą sobotę fason jak na gospodarza imprezy przystało i dopiero pod koniec dnia lekko odpłynął. Zasnął podczas rozpalania kominka i gdy się obudził zadał pytanie jaka jest godzina. Śmialiśmy się dość mocno, ponieważ był pewny, że jest już niedzielny poranek, a tak naprawdę zaczynał się dopiero sobotni wieczór i impreza rozkręcała się na dobre. Postanowiliśmy więc, żeby zanieść go na górę i żeby przespał się dwie godziny, a później wrócił zregenerowany na dół do nas. Tak też się stało i na jego przywitanie wjechała zamówiona co dopiero pizza. Był zaskoczony, ale także bardzo głodny i zjedliśmy wszyscy chyba 8 dużych pizz. Wszystko przez to, że jeden z organizatorów zapomniał z domu wielkiego garnka z gulaszem, który to zamówiliśmy kilka dni wcześniej. Byliśmy przez kilka godzin źli i głodni jak wilki, ale po czasie gdy alkohol nas zmiękczył wybaczyliśmy koledze i zaczęliśmy się normalnie bawić. Pizze były bardzo syte i tak naprawdę mieliśmy wrażenie, że przez całą niedzielę nic nie zjemy. Wrażenie to nie było mylne i wszyscy byliśmy pełni aż do końca weekendowej imprezy, która to skończyła się w niedzielę o 15 i wszyscy wrócili wcześniej do domów, by zregenerować się przed pracą w poniedziałek.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here